Monika Ciesielska: Im wyższe stanowisko, tym więcej odpowiedzialności i pracy, którą często musimy wykonać sami. Nie wszystko da się zlecić pracownikom czy outsourcing’ować. W konsekwencji pracujemy około 10 godzin dziennie, czasem dłużej. Jednak czy faktycznie jesteśmy efektywni cały ten czas? Nasz wiek, stopień przepracowania, brak wakacji, sytuacja rodzinna, zdrowotna, to wszystko wpływa na jakość naszej pracy. Nie każde 2 godziny przepracujemy równie efektywnie, a co dopiero 10. Czy siedząc w nocy nad ważnym projektem, walcząc ze snem, stworzymy coś co zadziwi świat?
Mam wrażenie, że w pędzie, w którym jesteśmy, zapomnieliśmy, że musimy odpoczywać. Pracodawcy oczekują coraz więcej, a my biernie się temu poddajemy ustalając zbyt krótkie deadline’y, obiecujemy realizację tematów na jutro. Problem tkwi głównie w planowaniu, ustalaniu priorytetów, zarządzaniu czasem. Szczególnie w tym ostatnim, nie jesteśmy najlepsi.
Grzegorz Stech: Jack Welch kiedyś powiedział, że jeśli pracować to maksymalnie, jeśli odpoczywać to maksymalnie.
Monika Ciesielska: To co powiedział Welch, to coraz częściej spotykany scenariusz na wyższym szczeblu zarządzania. Menedżerowie pracują na maksymalnych obrotach i wyjeżdżają na miesięczne urlopy. Sama tego posmakowałam spędzając bardzo aktywne wakacje, bez komputera, z telefonem w trybie „samolot”. Pozytywne efekty odczuwam do dziś.
Z drugiej strony, w ostatnim projekcie na stanowisko na poziomie n-2, jeden z rekomendowanych przeze mnie menedżerów był zapalonym podróżnikiem. Rozmowa z korporacją przebiegła świetnie, ale rozminęli się na finiszu, po tym jak kandydat zapytany o swoją dostępność odpowiedział, że może dołączyć do firmy w ciągu miesiąca, jednak lojalnie ich informuje, że niebawem wyjeżdża na 3 tygodnie do Tajlandii, a 2 miesiące po powrocie ma już zaplanowany 2-tygodniowy wyjazd do Afryki. Dla korporacji było to nie do przyjęcia.
Wywiad w całości dostępny jest TUTAJ.